Utwór „Nothingman” z repertuaru Pearl Jam to jedna z moich ulubionych kompozycji. Piosenka z 1994 roku, pomimo upływu lat, ciągle mnie elektryzuje i m.in. dlatego stała się inspiracją do powstałego posta.
Jak już wspominałem na blogu, muzyka z Seattle miała ogromny wpływ na moje życie. Ukształtowała mój styl modowy i gust muzyczny. To przez grunge pokochałem Martensy, kraciaste koszule i przetarte dżinsy. I chociaż wątek grunge’owy na blogu pojawiał się już wielokrotnie, to jeszcze nigdy w takiej formie. Ta stylizacja od dawna chodziła mi po głowie i zastanawiałem się, jak ją ugryźć. Szukałem odpowiedniego miejsca do zdjęć, które idealnie skomponuje się z ubraniami w stylu grunge. W końcu udało się znaleźć. Padło na morze. A dokładnie na Gdańsk i tamtejszą Stocznię. Miejsce historyczne, w której obecnie funkcjonuje m.in. wspaniała przestrzeń kulturalno – rozrywkowa. Gorąco polecam tam zajrzeć, jeśli jeszcze nie mieliście okazji.
Projekt 100cznia oczarował mnie i stał się wspaniałym tłem dla stylizacji, która jest moją propozycją na wyjścia na koncerty. Swego czasu właśnie muzycy Pearl Jam często ubierali się w ten sposób podczas występów na żywo. Widok Eddiego Veddera na scenie w Martensach założonych do krótkich spodenek, z koszulą przewiązaną w pasie, sprawiał, że też tak chciałem wyglądać. I w końcu zrealizowałem jedno z moich modowych marzeń. A stylizacje utrzymane w podobnym tonie, gorąco polecam Wam podczas letnich, plenerowych koncertów, których na szczęście coraz więcej pojawia się w całej Polsce.
Podsumowując, życzę sobie i Wam, aby ten trend muzyczny i modowy utrzymywał się jak najdłużej. Grunge not dead.
fot. Pati
bransoleta – Aztorin z salonu Apart / koszula, kamizelka, spodenki – Lee / buty – Dr. Martens / kapelusz – Vans / okulary przeciwsłoneczne – Born86
Dodaj komentarz